Elizę z odrętwiającego zamyślenia wyrwał przenikliwy dźwięk telefonu. Kobieta spojrzała na zegarek, wskazujący dwudziestą drugą i z niechęcią podeszła do aparatu.
- Słucham?
- Pani Elizo, proszę przyjść jutro punktualnie. Czeka nas mnóstwo pracy.
- I po to dzwoni pan do mnie o tej porze? - żachnęła się kobieta. – Czy ja w ciągu całej mojej kariery w pana firmie spóźniłam się choć raz?
Po drugiej stronie zapadło chwilowe milczenie pełne konsternacji.
- Cóż; robimy ważny projekt; proszę nie zapomnieć dokumentów.
- A czy ja kiedykolwiek… - Eliza nie zdążyła skończyć, bo przerwał jej sygnał rozłączonego połączenia. Westchnęła, poszła do kuchni i wstawiła wodę na herbatę. Kiedy ten tydzień się skończy?
Szef zaczynał ją ostatnio denerwować. Czepiał się o wszystko i wydzwaniał wieczorami, żeby przypomnieć o oczywistych sprawach.
Czajnik zagwizdał, kobieta zalała herbatę wrzątkiem i chciała usiąść, kiedy znów odezwał się telefon.
- Panie dyrektorze, na Miłość Boską, obiecuję, że…
- Ekhm, to chyba pomyłka – głos po drugiej stronie stanowczo nie należał do szefa. – Bardzo panią przepraszam, że niepokoję o tej porze, ale chciałbym poinformować, że wygrała pani specjalną nagrodę. Dzwonię z firmy Gwiezdne Szczęście.
- Hmmm. – Eliza zamyśliła się, starając się sobie przypomnieć, czy brała ostatnio udział w jakimś konkursie. – Nie przypominam sobie, żebym…
- A czy nie stawiała pani kuponu na gry liczbowe w zeszłą środę?
- Tak, ale nie wypadł żaden mój numerek.
- Widzi pani, pozwoliliśmy sobie dokonać kolejnego losowania i maszyna wytypowała kupon z pani numerem seryjnym. Trafiliśmy do pani dzięki naszej kolekturze. Proszę stawić się u nas jutro popołudniu. – Mężczyzna podał adres i rozłączył się.
- Głupie żarty! – Eliza jednym haustem wypiła herbatę i poszła wziąć prysznic.
Następnego dnia niemal zapomniała o dziwnym telefonie z poprzedniego wieczora. W firmie wszyscy biegali jak szaleni; akurat realizowali projekt zlecony przez poważnego partnera, dotyczący podróży „z widokiem w przyszłość”. Odkąd naukowcy odkryli pewne zagadnienia czasoprzestrzeni, naukowcy czasem mogli, przy odpowiedniej prędkości specjalnej kapsuły, zobaczyć kilka sekund kolejnych dni. Pracowano już nad możliwością spojrzenia w dalszą przyszłość. Teraz jednak Wielki Uniwersytet dawał możliwość zobaczenia jutra najbogatszym obywatelom.
O siedemnastej Elizaa ledwo stała na nogach; w ciągu dnia zdążyła przegryźć zaledwie małą kanapkę i w pośpiechu napić się kawy; była głodna, spragniona i marzyła tylko o prysznicu, obejrzeniu dobrego kryminału i położeniu się wcześnie spać.
Wyszła pospiesznie z firmy i skierowała się na przystanek. Nagle usłyszała za sobą szybkie, męskie kroki.
- Proszę zaczekać!
Złodziej albo zboczeniec nie wołałby chyba tak głośno, zwracając na siebie uwagę innych przechodniów. Eliza przystanęła więc i zaczekała na mężczyznę; był wysoki, szczupły i szpakowaty. Dogonił ją i łapiąc ciężko oddech, poprosił ręką, by dała mu chwileczkę.
- Witam; jestem z Gwiezdnego Szczęścia. – Wysapał w końcu. - Zapraszaliśmy panią na spotkanie.
- Faktycznie; ale skąd pan wie, że to ja?
- Współpracujemy z Wielkim Uniwersytetem, który dał pani firmie zlecenie. Po nitce do kłębka, trafiłem do pani. – Mężczyzna uśmiechnął się nieznacznie. - Wygrała pani nagrodę: może pani zobaczyć przyszłość. Co pani na to?
- Za darmo?
- Przecież kupiła pani los, prawda?
- Ależ to przecież droga sprawa!
- Nie zapłaci pani już ani grosza. Proszę stawić się u nas w sobotę rano.
Mężczyzna ukłonił się uprzejmie o odszedł. Eliza patrzyła za nim zdumiona.
„Właściwie, czemu nie” – pomyślała. – „Nigdy wcześniej nic nie wygrałam, coś mi się od życia należy”.
Eliza ani się spostrzegła, kiedy minął tydzień. Miała tremę. W końcu zobaczyć kilka sekund przyszłości to nie byle co. Może dzięki temu dobrze wywiąże się z projektu?
- Czy jest pani gotowa? – czarnowłosa kobieta starannie upięła wszystkie czujniki na głowie Elizy i sprawiła pasy bezpieczeństwa.
- Myślę, że tak.
- Kiedy kapsuła ruszy, proszę patrzeć wprost przez siebie, w to okienko. Później może się pani czuć trochę skołowana; proszę siedzieć spokojnie, zajmiemy się panią.
Eliza została w maleńkiej kapsule zupełnie sama. Nogi zaczęły jej cierpnąć; przygotowania trochę trwały, a tu nie było się jak ruszyć.
Kapsuła zaczęła się trząść i rozpędzać. Świat za okienkiem migał coraz szybciej i szybciej…
- Profesorze, pomocy!
- Co się stało?!
- Kapsuła!
- Co, kapsuła?
- Znikła i nie wróciła! Minęło już dziesięć minut!
- I dopiero teraz mi to mówicie?! – profesor zrobił się czerwony na twarzy i ruszył pędem do Pomieszczenia Startów. Sprawdził wszystkie wskaźniki po kolei.
- Nie widzieliście, że ciśnienie w tunelu się zmieniło?!
- Przy starcie miało idealną wartość… Co teraz?
- Wybraliśmy na królika doświadczalnego samotną kobietę; chyba, że jest coś o czym nie wiem?
- Wszystko sprawdziliśmy…
- Siadajcie, róbcie obliczenia i szykujcie kapsułę Omega-Zet 1000; tak czy owak mamy niewiele czasu.
W poniedziałek Eliza nie pojawiła się w pracy. Wprawdzie dzwonił ktoś podający się za jej siostrę i powiedział, że kobieta jest chora, ale dyrektorowi od razu wydało się to podejrzane. Pamiętał, co widział podczas zafundowanej mu przez Uniwersytet przejażdżce w przyszłość: Elizę w jakimś nowoczesnym pojeździe; była zamyślona i smutna, jakby za czymś tęskniła. Dlatego ostatnio tak często do niej wydzwaniał. Była jego najlepszą pracownicą, więc zależało mu na niej.
Trzeba będzie zadzwonić…
- Halo, czy mogę rozmawiać z Profesorem? Dzień dobry, muszę z panem porozmawiać o pewnej osobie; bardzo proszę…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz