Na elegantkę na wysokich obcasach
Na szpilach wszędzie chodziła,
aż w dziurę w chodniku nie chybiła
Zatapetowana
Długo tapetą twarz pokrywała
Aż bez niej się nie poznała
Niekonsekwencja
Uciekasz przed światem na odludzie,
A kupujesz prasę w przydrożnej budzie?
Zdecydowana
Podczas wyborów nie bitam jest w ciemię,
Nie wiedząc na kogo, zagłosuję na siebie.
Na „a co mnie to obchodzi”?
Zbyt często wzruszał ramionami,
Aż mu ten tik wyszedł bokami.
Troskliwa babcia
„Jeszcze jeden plastereczek”
Zmienił wnusię w stos fałdeczek
Nieostrożni za kierownicą
Kłócili się w drodze jak cietrzewie,
Aż wylądowali na przydrożnym drzewie
Nic to, że krzyczała: „w lewo!”
Znowu winne było drzewo.
Żądna wrażeń
Bardzo chętnie chadzała z każdym w krzaki,
Aż w okolicy skończyły się chłopaki
Na obiecanki-cacanki
Nie chcesz kupić w worku kota,
Nie inwestuj w sztabki złota
Na strojnisię
Świecidełkami się obwieszała
Aż przed srokami ledwo nawiała
Chwa(s)t po kielichu
Na ostatnich nogach,
Ale wciąż w ostrogach
Damulka na wycieczce
Zamieniła swe szpileczki
Na fikuśne sandałeczki
I pewną będąc swego ubioru
Weszła w głąb górskiego boru
Śmiechem się zanosili,
Gdy ją na rękach z Giewontu znosili
Powołanie
Choć dobrowolnie wkuwał w szkole sonety,
Nie zrobiło to z niego nigdy poety
Myślał więc, co zrobić ze swym życiem
Zadowolił się żołnierskim głowy okryciem
Miszcz pisania
Świetnie pisał na komórce,
Ale gorzej na maturce
„Tfurca”
Pisywał zgrabne teksty na mury,
Choć nie przeczytał żadnej lektury
I oto twórczość jego nieskładna,
W przekleństwa z bykami była paradna
Lustereczko, powiedz przecie…
Czy to jakieś jest szaleństwo,
Czy prawdziwe jednak życie?
W lustrze to me przeciwieństwo,
czy wierne odbicie?
Kobieta zmienną jest
Zmieniała panów jak rękawiczki
Aż się przetarła uroda księżniczki
Zawiedziony
Zmieniał panienki jak świeże skarpetki
Jak tylko zajrzał pod ich tapetki
Zawiedziony 2
Zmieniał dziewczyny co tydzień bez mała
Gdy chciał się ustatkować, żadna go nie chciała
Samochwał(a)
Kumplom kit wciskał, że w pannach przebierał
A na zabawach ścianę wciąż podpierał
Na nowoczesnego
Zakupił telefon pełen nowości
Aby móc zawsze być w gotowości
Mimo to, cięgiem
Jest poza zasięgiem
Wreszcie się wnerwiła
Mawiał do żony: „ach, ty wywłoko”!
Aż dostał od niej widelcem w oko
Elokwentnie ograniczony
Gdy pyskował i bluzgał, bywał wygadany
A z wypracowaniem przychodził do mamy
Zrozumiał inaczej
Miłość i wierność przysięgał do śmierci
Jak mu się znudziła, to się zaśmierdził….
Na diecie
Wciąż nadzieją się raczyła,
Lecz od tego nie utyła.
Przesąd ma wielkie oczy
Pewna dzieweczka z dziarską miną,
Wciąż przechodziła pod drabiną.
A czarną swą kotkę ciągle zmuszała,
By ta jej wciąż drogę przebiegała.
I nie było żadnym wyjątkiem,
Że cieszyła się trzynastym, piątkiem.
I nie skończyło się na tym, Drogie Panie
Przesądów wszystkich oswajanie.
Bo każde przypadkiem rozbite lusterko
Przynosi dzieweczce szczęścia wiaderko.
Ja nic nie muszę?
Choć w szkole liczne miał zaświadczenia,
Zdziwił się, że od życia nie ma zwolnienia
Na pozbawioną poczucia humoru
Twardo szukała pracy w Internecie
I omal nie dostała jej w kabarecie
Poczucia humoru jednak nie miała -
za śmieszne pieniądze pracować nie chciała
Na poniedziałek
Wnerwił się w końcu poniedziałek ,
że za tygodnia robi zakałę
„Dość poniedzielnego mam kaca -
Cóż złego ma w sobie praca?
Jak pracować nie chcecie
Kolejnego weekendu mieć nie będziecie”.
I zwiał poniedziałek z tygodnia
I pewnie nie wróciłby do dziś dnia
Gdyby go nie wychwalali
Ci, co w poniedziałek odpoczywali.
Jaki z tego morał wredny?
Nawet poniedziałek bywa potrzebny.
Wiecznie niezadowoleni
W lecie narzekasz na upały,
Wiosną, że mokry bywasz cały,
Zimą zimno ci, niecnoto,
A jesienią wpadasz w błoto
Jeśli różnorodność nie jest po twej myśli
Spakuj się w pudełko i na Księżyc wyślij
Karnawałowe małżeństwo
Na parkiecie wywijała,
Aż mini nie wytrzymała.
A on tak wytrwale podpierał mur,
Że na siedzeniu wytarł tuzin dziur
Bo liczy się szyk
Mimo bólu i odcisków
Nosiła wciąż jedną parę bucisków
W jej mniemaniu szyk
Wygrywa z rozsądkiem w mig
Na drogowców w Polsce
To już stało się tradycją niechlubną
Może po to, by nam nie było nudno.
Lecz nikt w Polsce jeszcze nie wie, czyja to wina,
Że drogowców w styczniu znów zaskoczyła zima
Czy to takie w listopadzie dziwne
Że miewamy krytyczne
Warunki drogowe i atmosferyczne?
Wielbiciel wirtualu
Przedkładał Internet nad życie realne,
Co w rezultacie stało się fatalne
- wyszedł bowiem na wariata,
Gdy przeoczył koniec świata
Rozbieżne preferencje
Aby dodać sobie gracji,
Poddała się depilacji,
Głupią minę później miała,
Gdy on spytał: „wyłysiałaś”?
Wesoły
Ze wszystkich zrywał boki ze śmiechu,
Aż na dobre zabrakło mu oddechu
Procentowicz
Myślał, że w piciu jest twardziel,
Aż mu procenty przeżarły gardziel
Głosy poparcia
Wciąż w swoich sondażach bardzo wygrywali,
By już na starcie zmiażdżyć swych rywali.
Lecz podczas wyborów ich zdziwienie było,
Że z większości trzy czwarte poparcia ubyło.
Na obgadującą
Ojcu na spowiedzi grzechy mamrotała,
Po wyjściu z kościoła księdza obgadała
Przyszły biolog
Codziennie bardzo hojnie rzucał „cholerami”
Na maturze pomylił pantofelek z kapciami
Geograf-marzyciel
Po mapach wciąż biegał rozmarzonym okiem
Na maturze pomylił Brazylię z Marokiem
Łacinnik
Choć w codziennej mowie jest jak poliglota,
Na teście z anglika wyszła znów miernota
A lekcje języków to istna gehenna
Najlepiej wychodzi mu łacina kuchenna
Jak to jest?
Mam pewne wątpliwości,
czy przyciągają się przeciwności
Wszak ciągnie swój do swego,
gdy kosztują życia wspólnego
Chwalipięta
Niech najlepszy poliglota się natychmiast schowa,
Nie ma to jak moja łacina podwórkowa
Pilna uczennica
Z takim zapałem na labę czekała,
Że aż promocji nie otrzymała
Wyjście z sytuacji
Chciał się wykąpać za wszelką cenę
Jednak za drogo było w basenie
Rozglądał się więc blisko
by znaleźć kąpielisko;
sąsiedztwo było najeżone
Tymi co są niestrzeżone
Będąc wodnym bzikiem
Został ratownikiem
Na skok na główkę – ku przestrodze
Chciał się ochłodzić,
Dziś nie może chodzić
Nierozważny skok na głowę
odebrał mu nie tylko mowę
Zadeklarowana singielka
Mówiła, że singielką jest zdeklarowaną,
Dziś jest szczęśliwą żoną i mamą
Na brudasa
Mył się od przypadku do przypadku
Dopóki nie nałożyli od brudu podatku
Walnentynek
Tylko na Walentynki
Robił piękne minki
Proszenie o rękę
Uważał za mękę
Internetowy Don Juan
Miłość stale wyznawał w Internecie
Niemal każdej poznanej tam kobiecie
Jak przychodziło co do czego,
Udawał nieuświadomionego
Zakochany?
Choć z natury był romantyk
Z przekonania jednak antyk
Zanim damie dał całusa,
Do innego dała susa
Kinoman
Ekranizacje lektur oglądał z przyjemnością
Pierwowzory w gardle stawały mu ością
Chandra
Szczęścia zrobiła cesję
Dziś sama ma depresję
Albo też być może
Jest po prostu nie w humorze
Bojący
Kobiet bał się całe życie,
Choć podobał im się skrycie.
Nie uświadczył kobiecości,
I nie dożył też starości.
Na łożu śmierci zaczął się już wściekać,
Bo przed śmiercią – też babą – chciał, a nie mógł uciekać.
- Wciąż nie pamiętasz ośle,
że gdzie diabeł nie może, tam babę pośle?
Wyszukiwacz wybiórczy
W sieci znajdę to, co chcę
Każdy filmik, każdą grę.
Nic do szkoły nie znajduję?
Bo ja w szkole się marnuję!
Szkoła jest przedpotopowa!
A mnie pasi wiedza nowa!
Szkolna wiedza jest tak stara
Że komputer mi się jara,
gdy wpisuję zapytania,
dane mi do znajdywania.
Cofa się do archaiku,
Choć ciekawszych jest bez liku
Współczesnych mi wiadomości,
Posłuchajcie Wasze mości:
Nim podręcznik mi wskażecie,
Zagram sobie na tablecie.
Na tę, co chciała zjeść ciastko i mieć ciastko
Wciąż chciała się wbijać w rozmiar 36
Nie przestając przy tym jeść.
Nie chciała utyć…
Przysłowie uczy, że
Kradzione nie tuczy.
Dosłownie je rozumiała,
I tylko kradzione jadała.
Na gorącym uczynku raz wpadła,
Teraz na nasz rachunek będzie jadła.
Czy jej to wyjdzie na zdrowie
Za kwartał może nam powie.
Niedbały fotograf
Zdjęcia cykał wciąż niedbale,
Tutaj głowy nie ma wcale
Tam pół nogi gdzieś urwało
Jakby tego było mało
Nie wiadomo, gdzie to było
Bo i napis się zakryło
Zdjęcia wciąż cykał hurtowo
Jednak nigdy z sensem, z głową
Ma już ich albumów wiele
Pokazuje co niedzielę
Każdy jeden swej rodzinie
I kto tylko się nawinie.
Sam zachwyca się niedbale,
Inni – jakoś dziwnie – wcale
Sens I Komunii
Na I Komunię czekał niecierpliwie
I myślał tylko o swojej winie,
Gdy się nagle okazało,
Że prezentów było mało.
Sens I Komunii - 2
Na I Komunię z wypiekami czekała
Odkąd była jeszcze mała
Nie pytała: co? dlaczego?
Za to pewna była swego:
Sukni z koronkami,
Roweru z przekładkami
Laptopa najnowszego
Smartfona wypasionego,
Gości tłumu
I podziwu szumu.
Gdy prawdę odkryła,
Zawiedziona była.
Chciał wydać książkę sumptem własnym
Choć rozumem szczycił się nieco ciasnym.
Był przekonany: „Jestem geniuszem,
I szybko sprzedać me wiersze muszę”.
Gdy tomik trzymał w ręku gotowy
O szybkiej sprzedaży nie było mowy.
Wydając swej twórczości kwintesencję
- miał jednak sporą konkurencję.
Bo samo wydanie tomika
nie gwarantuje dotarcia do czytelnika
Świat realny zdradził
I w wirtualny się przeprowadził
Nie wyszedł z niego na czas
Nie skończył wszystkich klas
I kiedy z życia znikł,
Nie miał kto napisać R.I.P
Wybiórcza pamięć idealna
Twierdzi, że pamięć ma idealną
Chociaż jedynie względnie lojalną
Czasem się bowiem skurcza
I staje się wybiórcza
Ściemniacz
Ściemniał z przyjemnością,
Aż zderzył się z ciemnością.
Na kwarantannie
Nie mogąc udać się na sawannę,
Zabrałam rodzinę na kwarantannę.
Pierwsza reakcja: no jak to, co ty?
Kto proponuje nam takie gnioty?
Z rękawa rzuciłam uzasadnienie
- tanio, bezpiecznie, pod okiem mienie.
Cóż było robić? Przystali dość mętnie,
Dziś o wyjeździe nie myślą już chętnie.
Bo przecież miło na kwarantannie,
Posiedzieć sobie za darmo w wannie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz