Kalina obudziła się z dziwnym wrażeniem, że śniło się jej coś wyrazistego, z wieloma wątkami, co jednak tuż przed otwarciem przez nią oczu umknęło. Zaczęła nasłuchiwać. Przez chwilę było cicho, ale już po chwili gdzieś blisko dało się słyszeć małe zamieszanie.
- Obudziła się.
- Córeczko…
- Proszę poczekać. Musimy zbadać pacjentkę.
- Spokojnie, lekarz już idzie – pielęgniarka spojrzała na aparaturę i zapisała coś na dużej karcie.
- Co się ze mną stało? Co się dzieje?
- Byłaś w śpiączce.
- Dlaczego? Jak długo?
- W wyniku silnej reakcji alergicznej na leki. Chorowałaś. Nie pamiętasz? Byłaś w śpiączce prawie pół roku.
- Pół roku?! – Kalina zadrżała.- Ale ja nic nie pamiętam. To znaczy wiem, jak się nazywam i gdzie mieszkam. Poznaję was, ciebie i tatę, ale nic więcej. Ani kim byłam, ani co robiłam w życiu. Kompletna pustka.
- Spokojnie córeczko. Musisz dojść do siebie. To może trochę potrwać. Niedługo cię wypuszczą, wrócisz do domu i wtedy wszystko się ułoży.
Kalina weszła do swojego pokoju. Mimo, że kompletnie go nie pamiętała, nareszcie poczuła się naprawdę jak w domu. Łóżko nakryte beżową kapą, proste biurko, laptop, na półkach szereg książek i trochę ozdobnych bibelotów. Na łóżku, w kącie przy poduszce siedział ogromny brązowy misiek. Dziewczyna uśmiechnęła się mimowolnie na jego widok. Podeszła i dotknęła ucha maskotki; było miękkie i miłe w dotyku. Misiek pachniał świeżością; widać mama dbała o niego.
Kalinie zależało bardzo na tym, by dowiedzieć się w krótkim czasie jak najwięcej o sobie. Tu każdy szczegół mógł mieć ogromne znaczenie.
Spojrzała na biblioteczkę. Kilka albumów, pięknych wydań, głównie geograficznych i niemal sama proza. Jeden tomik z wyborem poezji klasycznej; pewnie pozostałość z lat nauki. Trochę tytułów dla dzieci; może miała do nich jakiś sentyment. Poza tym powieści klasyczne; kilka tytułów brzmiało jakoś znajomo. Dobre i to na początek.
„Może laptop coś mi podpowie” – Kalina pstryknęła palcami zadowolona z pomysłu, usiadła przy biurku i zaczęła szukać włącznika. Udało się jej uruchomić komputer dość szybko, ale raczej przez przypadek, niż dzięki posiadanej wiedzy.
„Dziwne, nie znam tego systemu” – zmarszczyła brwi. Zaczęła przeszukiwać dyski, ale nie znalazła na nich nic poza plikami systemowymi i zainstalowanymi programami, stanowiącymi podstawy do pracy ogólnej.
- Twój komputer zabrała policja; miał pomóc w śledztwie – matka stała w drzwiach pokoju i patrzyła badawczo na córkę. Weszła i usiadła na łóżku. – Kupiliśmy ci nowy, bo lubiłaś spędzać wolny czas w sieci lub coś projektując albo pisząc.
- Ja naprawdę nic nie pamiętam. Jakie strony przeglądałam? Miałam znajomych? Dlaczego nie mam listy kontaktów do nich?
- Nie znam się na tym. Nie pozwolili nam nic ruszać. – Matka wzruszyła ramionami i popatrzyła z troską na Kalinę.
- Jak to? Z tego, co mówisz, wynika, że komputer był w domu już jakiś czas.
- Niby tak, ale wiesz jak to ze mną jest…
- Nie za bardzo mamo. Nie pamiętam – Kalina zmarszczyła czoło myśląc usilnie. – Przepraszam.
- No tak; to nie twoja wina, kochanie – Joanna westchnęła. – Postaram ci się pomóc w miarę moich skromnych możliwości. Co pamiętasz o mnie i o ojcu?
- Wasze imiona, nazwiska, lata urodzenia i… - Kalina potarła czoło dłonią. – Chyba imiona dziadków. Na razie tyle. To tak niewiele.
Joanna przez ułamek sekundy wyglądała na bardzo zmartwioną, ale szybko się opamiętała i uśmiechnęła się do córki.
- Chodź, zjemy coś. Przygotowałam jedno z twoich ulubionych dań.
- Nie pamiętam ani jednej.
- To będzie to niespodzianka.
***
Policjant, który przyszedł porozmawiać z Kaliną, był mężczyzną w średnim wieku, lekko łysiejącym nad czołem, szczupłym i dość wysokiego wzrostu. Nie wzbudzał sympatii.
- Proszę mi powiedzieć – zaczął od razu bez wymiany powitalnych uprzejmości - co pani pamięta z dnia siedemnastego listopada zeszłego roku? Kto pani podał niepożądany lek?
- Ja nawet nie pamiętam, że chorowałam, ani tego, że w ogóle byłam na coś uczulona.
- Miała pani jakichś wrogów?
Kalina wzruszyła ramionami.
- Nie wiem, nie pamiętam. Po co te pytania, to całe śledztwo?
- Musimy zbadać, czy nie stała się pani ofiarą zaniedbania, czy też innego przestępstwa ze strony osób trzecich.
- Chodzimy od lat do tych samych lekarzy – wtrąciła niecierpliwie Joanna. – Wszyscy mają nasze historie chorób i leczenia, znają nasze alergie.
- To skąd akurat taki, a nie inny lek w terapii pani córki?
- Na to pytanie powinien odpowiedzieć lekarz w szpitalu; nie wnosiliśmy z naszej strony o żaden środek.
- Hmmm, tak, przeglądałam udostępnioną nam dokumentację, sprawdzamy każdy szczegół – policjant na chwilę stracił pewność siebie.
- I co? Od pół roku żadnego postępu? Musicie dodatkowo niepokoić moją córkę, kiedy nie doszła jeszcze do siebie?
- Mamo, daj spokój. A pan niech napisze wyraźnie, że mam amnezję. W mojej karcie szpitalnej macie dane dotyczące tego, co pamiętam. Od wypisu nic się nie zmieniło.
- Tak, widziałem.
- Czyli wie pan o mnie tyle, ile ja sama na dzień dzisiejszy.
- Cóż, pójdę już – policjantowi nagle zaczęło się spieszyć. – Do widzenia.
***
- Naprawdę, nie rozumiem, po co to całe śledztwo. Mamo, czy jest coś, o czym powinnam wiedzieć? Coś ważnego?
- Nie wiem, nie mam pojęcia. – Matka wyglądała na bardzo zatroskaną, jak za każdym razem, kiedy rozmawiała z córką o nastałej sytuacji. - To, co dla mnie będzie ważne, dla ciebie może okazać się nieistotne. Wiem tylko, że nikt ze znanych mi osób, nigdy nie życzył ci źle.
- Co z moim komputerem?
- Oddadzą po zakończeniu śledztwa.
- Nie pamiętam mojego adresu mailowego, używanych nicków, odwiedzanych stron. Ta wiedza na pewno ułatwiłaby wiele rzeczy.
- Wiem, ale nic nie poradzimy. Nic nam nie udostępnią, dla dobra śledztwa.
***
Ojciec wydawał się czuć nieswojo w obecności Kaliny.
Tadeusz często wyjeżdżał służbowo; będąc w domu, mało się odzywał. Niechętnie brał udział w spotkaniach rodzinnych, podczas których starał nie rzucać się w oczy, prawie nic nie mówił i wolał wyręczać Joannę w kursowaniu do i z kuchni, żeby coś odnieść, przynieść, czy posprzątać ze stołu.
Kalina kilka razy chciała zacząć z nim rozmowę, ale zawsze coś jej w tym przeszkadzało: telefon, dzwonek do drzwi lub coś ważnego do zrobienia, o czym nagle przypominał sobie ojciec. W kolejnym tygodniu ojciec znów wyjechał na kilka dni, wiec dziewczyna musiała ponownie odłożyć pewne rzeczy na później.
***
- Mamo, na co chorowałam przed śpiączką?
- Dopadła cię jakaś grypowa infekcja. W końcu trafiłaś do szpitala. Lekarze długo nie mogli zbić gorączki, ani pokonać choroby. I wreszcie, kiedy wydawało się, że nastąpił przełom, stało się… Pielęgniarka, która cię doglądała, przybiegła do lekarza z dzikim wrzaskiem, że nagle zasnęłaś na siedząco, a ona nie może cię dobudzić.
Kalina, mimo wysiłków, nie mogła sobie zupełnie tego wszystkiego przypomnieć. Pustka, zupełna pustka i dopiero przebudzenie.
***
- Naprawdę, ja się tak ubierałam? – Kalina patrzyła ze zdumieniem na wnętrze swojej garderoby. Wisiały w niej same eleganckie rzeczy: garsonki, marynarki, sukienki, bluzki, spódnice, czółenka, lakierki… Dziewczyna rzuciła okiem na to, co miała w tej chwili na sobie i w czym było jej naprawdę wygodnie: granatowy T-shirt i czarne, proste jeansy. Po wyjściu ze szpitala wszędzie wychodziła właśnie tak ubrana, dodatkowo w trampkach i sportowej kurtce. Zaczynało się robić coraz cieplej i teraz trzeba się było zastanowić nad jakimiś zakupami.
- Obawiam się mamo, że lepiej się czuję w luźnym stylu, przynajmniej na co dzień. Nawet nie jestem pewna, czy umiałabym chodzić w takich szpilkach.
- Ale umiałaś, oj umiałaś! Trzymałaś się prosto, dumnie… Wszyscy chłopcy się za tobą oglądali. Mężczyźni w różnym wieku zresztą też.
- A czy ja miałam kogoś, to znaczy chodziłam z chłopakiem?
- Ostatnio bywał u ciebie Radek, ale nie wiem, czy był oto coś bardzo poważnego.
- Nie zwierzałam ci się?
- Nie zawsze.
- Były Anka i Sylwia, ale wyjechały na studia – Joanna trochę posmutniała.
- Daleko?
- Nie wiem, prawdę mówiąc nie rozmawiałam z ich rodzicami o tych sprawach. Najważniejsza byłaś ty.
- Jeśli się przyjaźniłyśmy, to pewnie miałam z nimi kontakt internetowy – Kalina znów zazgrzytała zębami ze złości, że nie może odzyskać swojego komputera.
***
„Ciągle żyję w niewiedzy i niepewności. Kim tak naprawdę jestem? Mama cały czas sypie ogólnikami; ojciec w ogóle ze mną nie rozmawia. Mam wrażenie, że z moją rodziną dzieje się coś dziwnego, ale nie wiem, jak to ugryźć, skąd zacząć.
Policja podejrzanie długo bada sprawę i trzyma mój komputer. Nie wzywają mnie na dalsze przesłuchania. A zresztą, cóż więcej mogłabym im powiedzieć, skoro nadal sobie niczego nie przypomniałam?
Sąsiedzi przychodzą rzadko i dość szybko wychodzą, kiedy orientują się, że jestem w domu i chciałabym z nimi porozmawiać o przeszłości. Nie pamiętam, kto jest kim i jak z nimi rozmawiać. Najchętniej pytałabym prosto z mostu i takich właśnie odpowiedzi bym oczekiwała.
Mam imię, nazwisko, datę urodzenia i adres zamieszkania i tego mogę być pewna.
Tak czy owak, zaczynam od zera moje nowe życie i mogę spisywać moją historię od pierwszej strony. Poprzedni tom zaginął, być może bezpowrotnie, ale to – wbrew wszystkiemu, daje mi więcej możliwych opcji.”
***
- Jak to, nie ma jej?
- No, nie ma. Także część jej rzeczy i laptop znikły.
- Zostawiła jakąś wiadomość?
- Tylko: „Odezwę się” napisane ledwo czytelnym charakterem pisma, jakby się bardzo spieszyła i pisała w biegu.
- Zgłosiłaś to na policji?
- Tak, oczywiście, ale powiedzieli, że jest już pełnoletnia, a z wiadomości można wywnioskować, że opuściła dom z własnej woli, bez zamiaru zrobienia sobie krzywdy.
Tadeusz westchnął, usiadł i ukrył twarz w dłoniach.
- Może trzeba jej było powiedzieć prawdę. – Nie wiadomo czy pytał, czy stwierdzał.
- Wiesz, że nie mogliśmy; dla jej dobra.
- A może głównie dla naszej wygody? Jeśli kiedykolwiek, w jakikolwiek sposób dowie się prawdy, wtedy możemy ją stracić na dobre.
- Nie! Nie mów tak! – Joanna prawie wpadła w histerię. – Nie mów, słyszysz?!
- Chyba przez całe życie popełnialiśmy błędy – Tadeusz nie zważał na stan żony. – Przez tę operację nasza córka nie wie o sobie nic. Trzeba jej było powiedzieć o możliwych konsekwencjach, a później prawdę.
- Teraz to ty taki mądry jesteś!
- A ty zawsze się za taką uważałaś i proszę bardzo, oto efekty!
***
Kalina stała przed swoim dawnym domem. Zadzwoniła nieśmiało. Po chwili w drzwiach stanęła nieznana jej kobieta w średnim wieku.
- Przepraszam bardzo – Kalina nie ukrywała zmieszania. – Czy tu mieszkają państwo Joanna i Tadeusz Malinowscy?
- Kupiłam ten dom pięć lat temu od rozwodzącego się małżeństwa. O nich pani chodzi?
- Jak to? Rozwiedli się?!
- Nie znam szczegółów. Powiedzieli, że sprzedają dom, żeby podzielić się majątkiem.
- A wie pani dokąd wyjechali? Którekolwiek z nich…
- Niestety… - kobieta wyglądała na zmartwioną. – Ale może notariusz coś pani powie, jeśli to była pani rodzina. Dam pani jego adres, to z nim załatwialiśmy przepisanie domu.
Kalina czekała cierpliwie na powrót kobiety, która znikła w głębi domu.
„Założyłam rodzinę, a straciłam tę, która łączyła mnie z moją przeszłością” – pomyślała, czując coraz większy żal.
Kiedy Kalina badała się przed zajściem w ciążę, udało się jej przejść kompleks różnych badań. Lekarz stwierdził, że przeszła kiedyś operację głowy. Zasugerował, że to przez to właśnie wystąpiły problemy z pamięcią. Poza tym była zdrowa, choć trudno powiedzieć, po co była ta operacja. Do ustalenia powodu byłyby potrzebne kolejne badania.
Dwanaście miesięcy później przyszła na świat zupełnie zdrowa dziewczynka. Rafał, mąż Kaliny, szalał ze szczęścia.
Tymczasem Kalina stwierdziła, że jest gotowa na ponowne spotkanie z rodzicami. A ich tu nie ma…
***
- Halo, tato? Tu Kalina. Strasznie źle cię słyszę! Tak, teraz lepiej. Chciałabym się z tobą spotkać. Podam ci adres, przyjedziesz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz