Chairon doskonale wiedział, że nie ma po co wracać do Wieży z Kości Słoniowej. Także jego obowiązywało odwieczne prawo: Cesarzową można było spotkać tylko raz. Wyjeżdżając na poszukiwanie Atreyu, zdawał sobie sprawę, że to prawdopodobnie ostatnia rzecz, jaką może zrobić dla swojej szczególnej pacjentki. Ona też na pewno była tego świadoma.. Kiedy wychodził z jej komnaty, widząc jego zatroskanie, powiedziała:
- Nie martw się, mam najlepszą opiekę. Uwierz mi, wszystko się ułoży.
Była blada, słaba, ale jej oczy wciąż błyszczały. Na pewno wiedziała więcej o największych tajemnicach Fantazjany, niż wszystkie jej istoty razem wzięte, ale widać, nie wszystko od niej zależało. Czy inaczej pozwoliłaby, żeby siły ją aż tak opuściły?
Minęło kilka dni od wyjazdu Atreyu. Wszelki słuch o nim zaginął. Chairon także postanowił odejść. Wiedział już, dokąd powinien się udać: do Klasztoru Wszechwiedzy. Znał tajniki medycyny wszelakiej, teraz chciał zgłębić tajemnice Fantazjany.
Nagle zaczęło mu się spieszyć. Tu, na Morzu Traw nadal nie dawało się odczuć przerażającej siły, niszczącej Fantazjanę, ale ona była wszędzie i się rozprzestrzeniała.
Centaur pożegnał się z Zielonoskórymi, którzy niechętnie rozstawali się z tak zacnym gościem.
Klasztor Wszechwiedzy znajdował się w Ostatnich Górach Zachodu. Były to właściwie niewysokie, łagodne, porośnięte zielenią i lasami pagórki, z których kilka najwyższych sięgało 400 – 500 metrów w górę.
Rzadko kto zapędzał się dalej, poza Ostatnie Góry. Dalsze tereny należały do specyficznego rodzaju marzeń i fantazji. Nie było tam miejsca dla smoków, magów, wróżek i czarownic, czy innych baśniowych stworzeń, dla bohaterów ceniących honor, ani dla księżniczek oczekujących na ratunek, czy magicznych przedmiotów.
Za Zachodnią Granicą wznosiły się miasta z ogromnych domów ze szkła, żelaza i betonu; metalicznie błyszczące pojazdy toczyły się tam z niewyobrażalną prędkością po twardych drogach, a mieszkańcy ciągle się ze sobą o coś kłócili i mieli problemy niezrozumiałe dla przeciętnego Fantazjańczyka. Walczyli o coś, co nazywali awansem i bogactwem materialnym; wielu marzyło o jednej kobiecie lub jednym mężczyźnie, zatracali się w walce o coś, co zwali pieniędzmi, paliwem lub złotem, chcieli mieć po kilka ogromnych domów i nie mieli dla siebie czasu. Zapomnieli, czym jest wolność i miłość.
Chairon nie wiedział o tym wszystkim będąc w drodze do Klasztoru Wszechwiedzy. Maszerował, często gnał ile sił w kopytach wiele godzin pod rząd. Widział coraz więcej miejsc pochłoniętych przez Nicość; niektóre starały się go wciągnąć, ale póki co, wystarczało mu woli i sił fizycznych, by się nie poddać. Podczas postojów lekko drzemał; bał się zasnąć, by nie dać się zaskoczyć wrogiej, tajemniczej sile.
Czasem dochodziły go słuchy o tym, że Atreyu nagle zaginął w drodze, gdzieś w Martwych Górach. Podobno takie plotki roznosił Ygramul, czyli Mrowie, który z jakiegoś powodu zaczął z wściekłością krążyć po Fantazjanie, nie mogąc sobie znaleźć miejsca. Podobno przestał polować, a zaczął pochłaniać ogromne ilości trawy oraz padlinę. Mimo to, nadal siał strach samym swym wyglądem, wielkością i mnogością.
Chairon stanął u wrót Klasztoru pod wieczór, siódmego dnia wyczerpującej gonitwy. Bramę otwarł mu mnich pochodzący zapewne z dalekiego Wschodu, mający postać Dżina w ogromnym białym turbanie i z długą szarą brodą, która mogła być kiedyś czarna. Dżin skłonił się Chaironowi i gestem zaprosił do środka.
Zaprowadzono przybysza do ogromnej sali, gdzie mnisi właśnie jedli wieczerzę. Podano mu talerz i nałożono tyle pożywienia, że – mimo szarpiącego wnętrzności głodu – Chairon zjadł ledwo połowę.
Mnich Opiekun wezwał Chairona do siebie następnego ranka. Pokłonili się sobie wzajemnie z szacunkiem.
- Wiele o tobie słyszałem – Mnich był wysoki i chudy, miał długą siwą brodę. Na pewno spędził wiele czasu w Mieście Przedmędrców, w którym mieszkali osobnicy z różnych stron Fantazjany, którzy podejmowali pierwsze kroki ku Wielkiej Wiedzy. Później zazwyczaj udawali się albo do Klasztoru Wszechwiedzy, Gwiezdnego Klasztoru lub Samotni Największych.
- Dziękuję – Chairon poczuł się niezręcznie. Wprawdzie przywykł do słów pochwał oraz oznak szacunku i względnej sławy, ale wiedział, że tutaj ma do czynienia z umysłami często go przewyższającymi.
- Dlaczego do nas przybywasz?
- Jak wiesz, jestem lekarzem. Ale nie mogę nic poradzić na stan zdrowia naszej Cesarzowej. Po raz pierwszy zetknąłem się z sytuacją, kiedy czyjaś choroba jest związana z jakąś sytuacją, zagrażającą wielu istotom. Chcę zgłębić tajemnice naszego świata, żeby móc działać w takich przypadkach i pomagać. W ten sposób pomogę Władczyni na odległość, bo nie mogę się więcej z nią spotkać. – Chairon zamilkł i pochylił głowę.
Mnich Opiekun podszedł do niego i położył mu ręce na ramionach.
- Jesteś we właściwym miejscu, bracie. Zrobiłaś, co mogłeś, wypełniłeś zadanie dane ci przez Cesarzową. Z tego, co wiem, to ty odnalazłeś Atreyu, który szuka dla nas wybawienia. I my jesteśmy w niebezpieczeństwie; Nicość zaczyna powoli docierać do naszych granic. Choć nie jest powiedziane, że kompletnie zniszczy Ostatnie Góry Zachodu.
- Jak to?! – Chairon uniósł brwi zaskoczony.
- Jak wiesz, znajdujemy się na Zachodnim Pograniczu Fantazjany. Słyszałeś kiedykolwiek o tym co jest dalej, na Zachodzie?
- Nie, nigdy nie zapuszczałem się tak daleko w te strony.
- Ale są tacy, którzy rozmawiają o takich rzeczach.
- A inni się boją lub ich to nie interesuje – westchnął Chairon. – A czy to, co jest na Zachodzie jakoś wiąże się z grożącą nam zagładą?
- Chaironie, czy wiesz dlaczego istnieje Fantazjana?
- Bo istnieje Cesarzowa i na odwrót.
- Ale kiedyś musiał być jakiś początek, jakiś sens. Nigdy co tym nie myślałeś?
- Prawdę mówiąc, nigdy. Nie dlatego, żeby mnie to nie interesowało; sam przecież jestem w pewnym sensie naukowcem. Po prostu uważałem ten temat za świętość.
Mnich Opiekun pokręcił głową.
- Nie ma w tym nic wstydliwego ani strasznego. Sens istnienia naszego świata jest piękny. Istniejemy dzięki marzeniom i historiom tworzonym przez Ziemian. A ich fantazja nie zna granic. To dzięki nim nasz świat odradza się w chwilach takich jak obecna. Zapewne misja Atreyu też ma związek z ziemską istotą. To tajemnica, którą jedynie my, tutejsi mnisi, mamy prawo zgłębiać
- A co z Zachodem?
- To także świat marzeń, ale nie mających nic wspólnego z pięknem wyższym. Ludzie coraz częściej marzą o tym, co mogą mieć u siebie, na Ziemi, co zabiera im czas na wyobrażenia i snucie opowieści. Zaczynają tworzyć historie, w których nie ma miejsca dla takich jak my.
- Co znaczy „dla takich, jak my”?
- Widzisz, Świat Zachodni, czyli Pozaziemie, jest namiastką świata ziemskiego. Nie uświadczysz tam innego centaura, Pegazów, smoków, gnomów, krasnoludów, elfów, magów i tak dalej. Tam są tylko ludzie.
- Ludzie?
- Istoty poniekąd podobne do Zielonoskórych i innych o właśnie takiej aparycji. Ich skóra bywa barwy białej, czarnej i w różnych odcieniach brązu; spośród tych ostatnich niektórzy mówią o sobie „czerwonoskórzy” lub żółci. Pod tym względem sami podzielili się na rasy. Marzą o prędkości, ale nie o wolności. Zamykają się w wehikułach z metalu i blachy, czy to naziemnych, czy powietrznych. Pod wpływem tej prędkości często giną. Wierz, czy nie, ale śmierć drugiego jest tam często marzeniem. O takiej śmierci powstają opowieści, które toczą się w Pozaziemiu. Toczą tam wojny przy użyciu strasznych machin, o których ci się, drogi przyjacielu, nigdy nie śniło. Sieją masakrę, nie mając szacunku do drugich. Liczą się dla nich wartościowe przedmioty, które wymieniają na inne, choć żyją w ogromnym dobrobycie. Byłeś w Wieży z Kości Słoniowej?
- To stamtąd wyruszyłem na poszukiwanie Atreyu.
- Jak opiszesz Wieżę?
- Piękna, wspaniała, zbudowana z najszlachetniejszych materiałów…
- W Pozaziemiu bywają tak wysokie budowle, ale zupełnie nie przypominają siedziby Cesarzowej. W środku bywają wykończone z podobnych materiałów i są przez Lud Zachodu uważane na piękne i przede wszystkim luksusowe, ale według naszych braci, którzy wykonali te oto rysunki – Mnich Opiekun wskazał na karty rozłożone na ogromnym stole – są niczym wobec Wieży z Kości Słoniowej. Zobacz, są tu pewne ornamenty, ale czy choć w połowie tak piękne, jak znane nam z najskromniejszych nawet pałaców?
Chairon pokręcił przecząco głową.
- Sam widzisz, ludzie zaczynają marzyć o zupełnie czym innym, niż do tej pory.
- Czy… Czy wobec tego Fantazjana zginie?
- Nie wiem przyjacielu. Wciąż mam nadzieję, że wśród ludzi jest jeszcze trochę takich, którzy potrafią wyjść poza to, z czym stykają się na co dzień.
- A co z Nicością? Czy niszczy i Świat Zachodni?.
- Z tego, co wiem, to nie
- Czyli ten świat jest silniejszy?
- Tego nie wiem.
- Czy można sprawić, że Pozaziemie przybliży się do nas i będziemy mogli wzajemnie na siebie oddziaływać w dobry sposób?
- Nie wiem. Trzeba by staranniej zbadać istotę Zachodu.
Chairon pochylił głowę.
- Chyba wiem, po co tu przybyłem. Chcę się poświęcić poznawaniu tego, co jest poza zachodnimi granicami Fantazjany dla dobra nas wszystkich. To co mi powiedziałeś jest w wielu częściach potworne, ale może da się to jakoś zmienić, jeśli wyciągniemy do Ludu Pozaziemia rękę?
- Pragnąłem znaleźć kogoś, kto by się podjął takiej misji – Mnich Opiekun wydawał się promienieć. – Kiedy chcesz wyruszyć?
- Jak najszybciej, zanim Nicość odetnie mi drogę.
- Jesteś gotów podjąć ryzyko, że podczas twojej nieobecności Fantazjana przestanie istnieć? Nikt nam nie obiecywał, że misja Atreyu się powiedzie.
- Powiem ci coś w tajemnicy; kiedy wychodziłem z komnaty Cesarzowej, powiedziała mi, że wszystko się ułoży. Nie mam powodu, by jej nie wierzyć, choć już wtedy była tak słaba. Może dużo się zmieni, ale nie wierzę w totalny koniec.
- Przyjacielu, przygotuj się na to, że możesz być niewidzialny dla mieszkańców Zachodniego Kraju. Moi bracia odkryli, że można do nich dotrzeć, kiedy śpią. To także jeszcze tajemnica, którą nie każdy Fantazjańczyk powinien poznać. Wprawdzie nasza Władczyni nie czyni różnicy między dobrym, a złym, pięknym i brzydkim, więc i tak wie o tym kilku takich, którzy lubią wprowadzać zamęt do snów ludzi, ale jeśli to możliwe, z rozsądkiem dysponuj tą wiedzą.
Chairon skinął głową; był zbyt poruszony, aby mówić.
- Wybacz, pójdę teraz przygotować się do drogi.
Mnich pożegnał słynnego lekarza ze wzruszeniem, zapewniając go, że dołoży wszelkich starań, by zapewnić mu wszystko, co będzie niezbędne do drogi.
Nazajutrz, wczesnym rankiem, szarobura mgła szczelnie otulała okolice Klasztoru. Samotny podróżnik opuścił właśnie jego mury; to Chairon wyruszał na wyprawę życia. Otulony w ciemny, wełniany płaszcz, w kapeluszu na głowie, niosący ze sobą podręczny tobołek, który był całym jego ekwipunkiem. Odgłosy jego kroków na drodze tłumiła mgła i mokra ziemia. Nikt nie wie, co czuł, opuszczając Fantazjanę w tak ciężkim momencie. Ja też nie, bo do tej pory nie powrócił, choć wiem, że pojawia się w snach niektórych ludzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz